Każdy, kto szyje wie, ile dobrodziejstw można znaleźć z lumpeksach. A to trafi się ładna zasłona, dziwnym trafem tylko jedna, za to świetnie nadająca się na sukienkę, a to bardzo brzydka.. tak, właśnie sukienka, w dodatku za duża o 6 rozmiarów, ale tkanina jest tak urocza, że na pewno się do czegoś przyda... Przykłady można mnożyć.
Jakiś czas temu wpadła mi w ręce sukienka z cienkiej bawełnianej flaneli, czerwonej w czarne kropeczki. Myślałam o sukience z podobnym wzorem od dłuższego czasu, więc bez mrugnięcia okiem zapłaciłam 5 zł za tę (jeszcze wtedy) paskudną część garderoby, a potem... rzuciłam na miesiąc na stos rzeczy "do przerobienia".
Nadszedł w końcu ten moment, zatem przed rozpruciem szwów w oryginale zrobiłam w Internecie mały research. Sukienka miała metkę "Laura Ashley" i paskudny krój sugerujący lata 80. sięgające do inspiracji sielską wsią. Wyniki wyszukiwania potwierdziły moje domysły: pani Laura specjalizowała się w tego typu kreacjach, a przygodę z modą rozpoczęła od projektowania drukowanych tkanin inspirowanych epoką wiktoriańską. W latach 50. i 60. osiągnęła nawet pewną popularność, a jej projekty z lat 70. znalazły się na wystawie w Fashion Museum w Bath (TUTAJ opis i zdjęcia. Takiej kiecki bym nie pokroiła, musicie uwierzyć, że moja była naprawdę brzydka).
Marka dalej istnieje, a w Warszawie znajduje się nawet sklep z (piekielnie drogimi) tkaninami Laura Ashley.
Przyznam, że te rewelacje sprawiły, że zawahałam się z prujką w ręku. Z pomocą w dylemacie przyszedł ebay. Okazało się, że nie ma popytu na brzydkie projekty z lat 80., zatem rozprułam sukienkę na części pierwsze i uszyłam z niej swoją wersję.
Jeśli ktoś jest ciekawy, jak wyglądał oryginał, TUTAJ są (bardzo słabej jakości) zdjęcia.
Krój sukienki również od początku znajdował się w mej głowie, gdyż bardzo spodobała mi się ta sukienka Le Palais Vintage:
Następnie kilka dobrych godzin męczyłam się nad wykrojem mającym przypominać powyższe cudo i oto powstała tak zwana biedroneczka:
Wybaczcie jakość, to kolejna niefotogeniczna sukienka. |
Przyznam, że niezbyt przyjemnie szyło mi się tę akurat sukienkę. Pomijając dość skomplikowany wykrój okazało się, że tego rodzaju cienka flanela raczej nie nadaje się do ponownego użycia, gdyż dość paskudnie się rozciąga na szwach, co widać m. in. na drugim zdjęciu (z tego też powodu sukienka jest nadal nie wykończona :P).
To tyle z mojego szycia, gdyż na dzień dzisiejszy nie mogę się pochwalić większymi osiągnięciami. Nadal nie zdobyłam szyfonu z naturalnych włókien, zatem negliż jest wciąż w fazie projektowania.
Do następnego przeczytania!
LL.
Moim zdaniem jest przepiękna nawet taka niedokończona!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, dziękuję! :)
Usuń