niedziela, 10 lipca 2016

Bodo - wrażenia po ostatnim odcinku.

Wiem, że od tego "ostatniego odcinka" minęło już sporo czasu, jednak pęd życia nie zachęcał do spędzania czasu przy komputerze. Zwłaszcza, że w sumie nie do końca wiem, jak mogę podsumować głośną ostatnio produkcję TVP "Bodo".

Swoimi wrażeniami na temat serialu dzieliłam się już w okolicy piątego odcinka w TEJ notce i dla przypomnienia, a także porównania, wypunktuję krótko plusy i minusy:

PLUSY:

- muzyka;
- strona wizualna;
- popularyzacja kultury dwudziestolecia międzywojennego;


MINUSY:

- rozmijanie się fabuły z rzeczywistością (także jeśli chodzi o podobieństwo aktorów do odgrywanych postaci;
- za dużo scen erotycznych.

Z podsumowania wynika, że plusy przeważają, jednak na tamten moment serial nie budził mojego zachwytu jeśli chodzi o całokształt i oglądałam go raczej z niecierpliwą ciekawością, niż zafascynowaniem. Jak jest teraz?

Niestety, wbrew moim nadziejom, ilość scen erotycznych się nie zmniejszyła, są za to mniej wulgarne i bardziej dopasowane do fabuły, co mimo wszystko jest na plus.

Przyznam również, że z zainteresowaniem śledziłam komentarze Sławomira Kopra dotyczące poszczególnych odcinków i podsumowujące błędy w fabule. Jak zapewne kojarzycie, Sławomir Koper to pisarz skupiający się na produkowaniu dość ostatnio poczytnych książek o życiu sław m. in. dwudziestolecia międzywojennego i czasów PRLu. Nie czas i miejsce na podsumowywanie jego twórczości, dlatego już wracam do głównego wątku i informuję, dlaczego w ogóle o tym panu wspominam. Otóż po emisji każdego odcinka S. Koper wypunktowywał, które sceny były jedynie fantazją scenarzystów, bądź też w którym miejscu użyto utworu pochodzącego z późniejszych lat.
Z mojego punktu widzenia zwracanie uwagi na datowanie piosenek było zbędne, skoro powstały one w tej konkretnej dekadzie i nie odbiegały stylistycznie od popularnej wtedy muzyki, którą usłyszeć można było w radiu czy teatrach.

Ciekawym zabiegiem było natomiast zwrócenie uwagi na scenę z bodajże ostatniego odcinka, kiedy to przesłuchujący Bodo oficer NKWD na oczach aktora niszczy taśmę z filmem "Uwaga szpieg", a obecnej w sali kobiecie spisującej przebieg przesłuchania każe zanotować, że taśma jest prześwietlona i uniemożliwia odczytanie zapisu. Koper podkreśla, że taka sytuacja nie mogła mieć miejsca, gdyż Bodo taśmy z filmem po prostu ze sobą nie zabrał.
Z opisów biograficznych Wolańskiego wynika, że coś takiego rzeczywiście się nie zdarzyło, nie zmienia to jednak faktu, że niestety tak działał NKWD, a scena mistrzowsko ukazuje beznadziejność sytuacji głównego bohatera. Pozwala to stwierdzić, że finał serialu wywiera bardzo duże, niestety dość smutne, wrażenie i nieco podnosi ogólną ocenę serialu.

Także muzyka i strona wizualna do ostatniego odcinka trzymały wysoki poziom i nic nie można w tej kwestii autorom serialu zarzucić. Nie mam chyba nic więcej także do dodania w tej kwestii.

Czy poleciłabym obejrzenie serialu osobom zainteresowanym kulturą i postaciami dwudziestolecia międzywojennego? Na pewno tak, ale z zastrzeżeniem, że warto wcześniej sięgnąć do książki "Eugeniusz Bodo" Ryszarda Wolańskiego.


Źródlo: youtube.com


Dziś krótko, ale mam nadzieję treściwie ;).

Do napisania!

L.

2 komentarze:

  1. A ja jeszcze nie zaczęłam oglądać :( Ale na pewno jakoś nadrobię, choć nie w telewizji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odcinków jest kilkanaście, zatem nie ma pośpiechu :).

    OdpowiedzUsuń